Odwaga

Strach i odwaga

Wychowywanie dzieci, to jedno z najważniejszych i odpowiedzialnych zajęć w życiu wielu ludzi. Niemal każdemu rodzicowi zależy na tym, aby jego dziecko, rozwijało się możliwie prawidłowo. Zarówno pod kątem fizycznym, emocjonalnym, jak i umysłowym. Jak sądzisz, czy jest tzw. właściwy sposób na przeżycie życia? Pewnie jest, lecz dla każdego inny. No właśnie – jaki Twoim zdaniem styl życia – to ten właściwy. Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Rodzice są dla nich wzorem do naśladowania. Dzieci często kopiują zachowania rodziców. Nie zastanawiają się, czym jest właściwy styl życia. Część rodziców mówi jedno, a robi drugie. To zwykła niespójność. Dzieci ją wyczuwają nieświadomie. Każdy z nas przez większość czasu podejmuje trzy decyzje:

  1. Na czym skupiasz uwagę
  2. Jakie nadajesz temu znaczenie
  3. Jakimi ludźmi się otaczasz

Aby to załapać, rozejrzyj się dookoła siebie, lub podejdź do okna i powiedz co widzisz. Wymień więcej niż 5 rzeczowników. Dodaj teraz do tych rzeczowników po dwa przymiotniki. Teraz pomyśl, jakie to ma znaczenie. Dam przykład: „Piękne zielone drzewo – produkuje tlen, w lato może chronić przed słońcem i sprawia, że robi się przyjemnie na jego widok”. Zwróć uwagę, że gdy zrobi to inna osoba, niemal za każdym razem będą to inne rzeczowniki z innymi przymiotnikami, w innej kolejności i z innymi znaczeniami. Gdy kobieta trzymająca za rękę swojego ukochanego mija piękną młodą kobietę, może traktować ją jako rywalkę, lub zastanowić się, którą ze strategii piękna może od niej skopiować. Dwie różne kobiety widzą to samo, jednak to nie jest to samo – ciekawe? A co z ludźmi, którymi się otaczasz. Twój styl życia, stan zdrowia, stan finansów, umiejętność wypatrywania szans, podejście do tzw. problemów, itd. jest wypadkową pięciu – dziesięciu ludzi, którymi najczęściej się otaczasz. Sprawdź i zdecyduj, jak zmienić swoje otoczenie, Chyba, że odpowiada Tobie styl życia jaki wiedziesz. Jeśli jeszcze do teraz sądzisz, że nie masz wpływu na to, kto Cię otacza w autobusie którym jedziesz – zadam Ci pytanie: Kto zdecydował, że wsiądziesz do tego autobusu? Wszystkie trzy decyzje podejmujemy nieświadomie – nawykowo. Sprawdź, jak dotychczas to wyglądało u Ciebie. Czy jak na coś patrzysz, to szukasz wad, czy zalet? Czy zastanawiasz się w czym Ci to coś przeszkadza, czy może do czego może się Tobie przydać? Czy jak pojawia się szansa, to widzisz problemy, czy wypatrujesz rozwiązań i możliwości? Czy jak czytasz ten tekst, szukasz braków przecinków, czy też może zastanawiasz się czego się uczysz? Czy zachowujesz się jak ktoś, kto już wszystko wie, i ma twarde zdanie na każdy temat, czy może ktoś kto zgadza się ze stwierdzeniem, że najważniejsze jest to, czego się nauczysz, gdy już wiesz. A teraz zwróć uwagę na Twoje dzieci. Będą nieświadomie kopiowały nieświadome podejmowanie tych trzech decyzji. Jeśli chcesz lepiej wychować swoje dzieci – musisz zmienić coś w swoim życiu. A jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu, musisz … zmienić coś w swoim życiu – to aż tak proste.

To co z tym strachem i odwagą? Część ludzi boi się zmian. Trzyma ich strach przed czymś nowym. Ludzie przeciętni, nie ruszają z miejsca, bo strach odwodzi ich od działania. Ponoszą porażkę osobistą i szukają winnych dookoła siebie. Strach jest niczym innym, jak oczekiwaniem bólu. Ludzie sukcesu, też się boją. Odczuwają strach, ale działają, pomimo strachu. Działanie pomimo strachu – to jest właśnie odwaga. Gotowość na poniesienie szeregu porażek, na drodze do sukcesu. I nie ważne czym dla Ciebie jest sukces – zadaj sobie pytanie: Co mogę dzisiaj zrobić, aby go osiągnąć. Niech to będzie Twój nowy nawyk, jeśli dotychczas jeszcze nie był. Na cokolwiek od dzisiaj zwrócisz uwagę, zadawaj sobie pytania, jak mogę to wykorzystać w osiągnięciu swojego celu. Jak wyznaczać sobie ambitne cele? Po czym poznać czy Twój cel jest dla Ciebie ambitny? To proste: Jeśli do osiągnięcia celu będziesz wychodzić ze swojej strefy komfortu – oznacza, że idziesz w dobrym kierunku. Czym jest wychodzenie ze strefy komfortu? Robieniem czynności, których wcześniej nie robiłeś lub nie robiłaś. Robieniem czegoś, co sprawia niewygodę, budzi strach, obawę. Robieniem czegoś co robią inni ludzie sukcesu, ale Ty się dopiero tego uczysz. Po tym właśnie poznasz, że to dobry kierunek. Naśladuj i kopiuj ludzi sukcesu. Sprawdź jakie mają przekonania. Kopiuj ich wytrwałość, wiarę w siebie, gotowość do podejmowania ryzyka i wiele innych cech. Nie ważne kim wydaje Ci się, że dzisiaj jesteś. Ważne kim chcesz być. Jakie chcesz wieść życie. Jak sądzisz, czy robiąc wszystko co robiłeś lub robiłaś dotychczas, możesz osiągnąć inne rezultaty niż dotychczas? Wątpliwe. Jeśli dotychczasowe strategie, które kiedyś może działały, dzisiaj zawodzą – zmień je. I nie ma tu znaczenia w jakiej dziedzinie czy sferze życia. Jeśli będziesz robić rzeczy trudne – życie stanie się łatwe, lecz gdy będziesz robić rzeczy łatwe – życie będzie trudne. Jeśli chodzi o odwagę, to ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy mówią: „Ciekawe co by było gdybym ….?” i tych, którzy mówią: „A pamiętasz jak …?”. Puk puk – puka STRACH – otwiera mu ODWAGA. A co z dziećmi? Zauważą Twoją zmianę i podążą. Nic im nie mów, bo one Cię nie słuchają. Nie mów im jak żyć – tylko dawaj przykład. Bądź spokojny lub spokojna – podążą. Tak czy tak?

Oczekiwania

Żyj lepiej – bez oczekiwań wobec innych

oczekiwaniaPrawie każdy czegoś oczekuje. Sposób w jaki komunikujesz swoje oczekiwania, ma ogromny wpływ na Twoje życie. Ma bezpośredni wpływ na relacje z Twoim otoczeniem. Pamiętaj – nie da się nie komunikować. Zawsze coś komunikujesz. W każdej chwili. Nawet gdy milczysz, Twoja mowa ciała coś komunikuje. Zawsze. Może to być np. brak oczekiwań. Usiądź wygodnie i poobserwuj ludzi. Czy kiedyś przyszła Ci do głowy myśl, że możesz mieć kontrolę nad jakością swojej komunikacji w sferze oczekiwań? Jak się komunikujesz? Kto Cię tego nauczył? Czego uczysz własne dzieci? Jaki dajesz im wzorzec? Czy robisz to świadomie? Mówiąc o komunikowaniu się, nie mam wcale na myśli nauki słów przez dziecko. Mam na myśli zupełnie inną płaszczyznę komunikacji. Relacje między ludźmi, kształtowane są przez jakość, a nie przez ilość. Co konkretnie mam na myśli? Zanim Ci o tym opowiem, napiszę kilka słów o oczekiwaniach. O naszych oczekiwaniach w stosunku do innych, ale też o oczekiwaniach innych wobec nas. Czym są oczekiwania? Pozwól, że posłużę się przykładem. Dwunastoletni Jaś wybiera się na rower. Mama Jasia, oczekuje, że on wyrzuci śmieci. Ma wiele opcji do wyboru, żeby osiągnąć swój cel. Może powiedzieć: „Nie pójdziesz na rower” albo „Zanim pójdziesz na rower domyśl się co zapomniałeś zrobić” albo „Trzeba wyrzucić śmieci” albo „Jaś wyrzuć śmieci” albo „Jaś wyrzuć proszę śmieci” albo „Jak się umówiliśmy, zanim pójdziesz pojeździć na rowerze, wyrzuć proszę śmieci”. Po wypowiedzeniu tych zdań – mama oczekuje, że Jaś zareaguje. Wszystkie te zdania, to przykłady komunikacji na poziomie oczekiwań. Od poziomu „powinieneś się domyślać o co mi chodzi” aż do poziomu „Jasno komunikuje i uzgadniam swoje oczekiwania wobec innych, dbając jednocześnie, aby spełniał je chętniej”. Widzisz różnicę? Brzmią te zdania inaczej? Wyczuwasz inne poziomy komunikacji?

Świat jest pełen oczekiwań. Sami oczekujemy od ludzi, że zachowają się tak, a nie inaczej. Nasze oczekiwania wobec innych – dla nas są oczywiste. Oczekiwania innych wobec nas też? Bywa różnie. Czy to dobrze? To zależy. Swoją drogą, zwróć uwagę, że na niemal każde pytanie, mamy w języku polskim odpowiedź, która pobudza do myślenia. Ta odpowiedź składa się z dwóch słów: „To zależy” Niestety, nie uczą takiej odpowiedzi w tradycyjnym modelu edukacji. Zastanów się, jakie oczekiwania wobec Ciebie mają inni. Jakie oczekiwania wobec Ciebie ma społeczeństwo. Czy wszystkie je spełniasz? Czy z tymi które spełniasz – jest Ci po drodze? I nie ma znaczenia, czy chodzi o sferę zawodową, finansową, seksualną, czy też inną. Prawie każdy znajdzie w otoczeniu szereg oczekiwań wobec siebie, których nie lubi spełniać. Mija okres przyjęć pierwszokomunijnych. To jest dopiero festiwal oczekiwań. Ksiądz oczekuje od dzieci i rodziców pełnego zaangażowania. Goście sądzą, że rodzice oczekują nietanich prezentów dla dziecka. Cały ten społeczny blichtr męczy. Miłość i duchowość czasem schodzą na dalszy plan. Ważniejsze jest menu na stole i koszty z tym związane, niż to, co czuje dziecko. Ono niewiele jeszcze rozumie, więc prawie całą uwagę skupia na prezentach. Na sam koniec, większość cieszy się, że już mają wszystko za sobą. I słyszymy potem rozmowy – ale miałem ciężki maj, dwa przyjęcia, w tym jedno chrześniaka. Niech już ten maj się skończy, bo ja się finansowo wykończę. Ludzie sami wpadli w sidła oczekiwań. Uzgodnienia społeczne – czyli tzw. „bo nie wypada przyjść na przyjęcie z niczym” wymęczają strasznie. Co z tym zrobić? Wyluzuj, odpuść sobie trochę, a potem poszukaj odpowiedzi w swojej głowie.

Przychodzi mąż do domu, a żona ewidentnie ma focha. Foch, to taka instytucja w relacjach, która najczęściej je psuje i cofa. Foch to prymitywny poziom komunikacji. Foch, to dowód na to, że ten, kto go strzela – nie ma korzystniejszych strategii na spędzanie życia w danej chwili. Foch to efekt niespełnionych oczekiwań. Zastanów się. Kto strzela focha, ten też coś komunikuje. Jestem niezadowolony i zły, ale nie powiem Ci o co chodzi. Powinieneś się domyśleć. Powinieneś to, powinieneś tamto … To jest tak oczywiste, że nie muszę niczego mówić. Czy Twoje dziecko czasem strzela focha? Od kogo się nauczyło?

Społeczna rola żony, czy społeczna rola męża – to też kosz oczekiwań. Mamy, teściowe, teściowie, ojcowie i całe te zestawy rodzinne. Wiesz kochanie – mówi mama do córki – w zeszłym roku byłaś na święta u teściów – może tak łaskawie w tym roku wypadałoby odwiedzić swoich rodziców. Nie! Nigdy, ale przenigdy nie komunikuj się ze swoim dzieckiem w taki sposób! To wtłaczanie w nich jednej z głupszych emocji, jaką jest poczucie winy. Zamiast tego – żyj życiem, które będzie ciekawić Twoje dzieci. Spraw swoim postępowaniem, aby to one bardzo chętnie przyjeżdżały do Ciebie. Dbaj, aby przyjeżdżały, bo tego chcą, a nie bo muszą lub wypada. Będą Cię witać ciekawi co nowego u tych zwariowanych staruszków.

Jaka jest recepta, na życie w świecie pełnym oczekiwań? Zapewne jest ich cała masa. Jednym ze sposobów – jest wyłączenie własnych oczekiwań wobec innych z jednoczesnym włączeniem oczekiwań wobec siebie. Tak – wyłącz oczekiwania wobec innych. Jeśli oczekiwałem śniadania do łóżka, a nie dostałem – sam sobie zrobiłem kuku. Jeśli niczego nie oczekuje – wszystko będzie niespodzianką. Jedna z moich przyjaciółek twierdzi, że nie można wyłączyć wszystkich oczekiwań. Jeśli zadbasz o to, aby uzgodnione wspólnie z drugą osobą (dzieckiem, mężem, żoną, mamą, tatą, kochankiem … itd.) wzajemne oczekiwania, będą w pełni akceptowane przez wszystkie strony – to już nie będą oczekiwaniami. To już będą wspólne ustalenia. Ale uczyń je. Ustal wyraźnie z drugą osobą o co chodzi. Sprawdź czy jest pełna zgoda. Oczekuj od siebie, aby drugiej osobie równie mocno zależało na tym. Żyj ponad tzw. oczekiwaniami społecznymi. Dam przykład. Jeśli jeszcze to dla Ciebie ważne, ustal z żoną, mężem Waszą definicję wierności. Tylko Waszą. Nie oczekuj, że będzie Ci wierna, wierny – bo to przecież było społecznie oczywiste. Poza tym – może macie różne definicje tego samego słowa. Czym jest dla ciebie sprawiedliwość? A teraz zapytaj się innej osoby czym dla niej jest sprawiedliwość. Zdziwisz się. Pamiętaj – wyraź dokładnie o co Ci chodzi. Sprawdź czy chodzi Wam o to samo. Jeśli tak – nie będzie przykrych niespodzianek. Nie będzie. Jeśli będą – to pozytywne. Masz często wokół siebie osobę, która jest Ci bliska, wobec której nie masz żadnych oczekiwań Osobę, która nie ma żadnych oczekiwań wobec Ciebie. Zauważasz ją? Ktoś przychodzi Ci do głowy? Większość ludzi doświadcza takich relacji. Są świetne, bo nie ma oczekiwań.

Co ugotowałaś dzisiaj na obiad? Zapytał mąż. Nic – odpowiada żona. Wczoraj też nic nie ugotowałaś – mówi poirytowany mąż. A wiesz kochanie – mówi ze stoickim spokojem i lekkim uśmiechem żona – gotowałam na dwa dni. Tak na koniec, coś Ci podpowiem. Jeśli ktoś z Twojego otoczenia, będzie mówił do Ciebie np. „trzeba wyrzucić śmieci” – polecam zapytać z uśmiechem „co cię powstrzymuje?” Nauczysz tą odpowiedzią swojego rozmówcę, aby precyzyjniej formułował swoje oczekiwania, chociaż wobec Ciebie.

 

RTV Euro AGD

Pieniądze

Dzieci i pieniądze

Cute boy putting a coin in a piggybank at homeJeden z moich mistrzów – Jacek Walkiewicz – nauczył mnie, że skuteczność jest miarą prawdy. Na początku tego nie rozumiałem. Jak to? Skuteczność jest miarą prawdy? Zrozumiałem o co chodzi, gdy usłyszałem następne zdanie: Jeśli w czymś jesteś nieskuteczny, to być może prawda, którą się posługujesz, jest już nieaktualna. I coś w tym jest. Ten artykuł mówi o tym, jak skutecznie zarządzać prawdą o pieniądzach – w kontekście wychowywania dzieci. Pieniądze to nie wszystko? No pewnie! Jednak są szalenie ważne w życiu większości ludzi. Niech zgadnę – w Twoim też? Dzieci mają gdzieś naszą wersję świata – na poziomie deklaracji. W większości przypadków, są wiernym odzwierciedleniem naszych rzeczywistych zachowań. Podobnie jest z zarządzaniem pieniędzmi. Poznaj więc cztery rodziny:

Państwo Obwinialscy – zawsze zarabiają mało, albo wcale i ciągle im brakuje pieniędzy. Prawdziwe są dla nich następujące przekonania: Albo będziesz bogaty, albo uczciwy; Trzeba mieć znajomości, żeby dostać dobrą pracę; Pieniądze nie rosną na drzewach; Na nic mnie nie stać; Innym to może się uda, ale nie mi, Bogaci to oszuści; Łatwo przyszło, łatwo poszło; Pieniądze są źródłem wszelkiego zła; Pieniądze psują ludzi; Nie mam szczęścia do pieniędzy; Nie można szybko się dorobić; Praca w budżetówce na czas nieokreślony – to spokój do emerytury, Bogaci to snoby; Pieniądze szczęścia nie dają; Moje życie mi się przydarza; Nie zarobisz od myślenia … i wiele innych tzw. „prawd”, które kształtują ich finansowe życie. Mają też nawyki związane z pieniędzmi. Płacą najpierw wszystkie rachunki i kredyty, a jeśli coś zostanie, to wydają całą resztę do końca miesiąca. Nie mają za wiele oszczędności, jednak gdy trafia się tzw. okazja – oszczędności znikają. Gdy spłacą jeden kredyt, biorą następny. Jeśli wpadną im jakieś dodatkowe pieniądze, natychmiast znajduje się sposób na ich wydanie. To remont łazienki, to coś innego. Mają niskie oczekiwania, żeby się nie rozczarować. Uczą swoje dzieci jak przetrwać. Pozwalają, aby myśli o pieniądzach powodowały takie emocje jak strach, niepewność, stres i złość. Ciągle im brakuje pieniędzy. Co więcej – są absolutnie przekonani, że to nie oni są odpowiedzialni za swój stan finansów. W kolejce winnych za ich sytuację, stoją m.in. rząd, koniunktura, bezrobocie, układy, szczęście, pech, wykształcenie, komuna, bogaci, niskie zasiłki, złe prawo, kryzys, itd. Są ofiarami splotu zdarzeń. Tak sobie płynie ich finansowe życie.

Państwo Roztrwanialscy – zarabiają dużo lub bardzo dużo i ciągle im brakuje pieniędzy. Mają wspaniałe strategie zarabiania pieniędzy i kompletnie sobie nie radzą z ich wydawaniem. Nie ma sensu, aby grali w lotto, bo gdyby wygrali, to wszystko roztrwonią. Nie wiedzą ile wydają, mają kilka kredytów i chaos po stronie wydatków. Nie szanują pieniędzy. Kolos na glinianych nogach.

Państwo Wystarczalscy – zarabiają zawsze mało lub średnio i mądrze ogarniają wydawanie. Mają wspaniałe strategie zarządzania wydatkami na poziomie swojego budżetu. Szanują pieniądze. Zawsze mają jakieś oszczędności. Małe, bo małe, ale zawsze. Jedyne co ich trzyma w miejscu, to ograniczające przekonania, dotyczące zarabiania pieniędzy. Nie wierzą, że mogą zarobić np. 10 razy więcej. Poddają się tej wersji prawdy, w którą wierzą, że jest prawdziwa. I tak przemija im życie.

Państwo Bohaterscy – zarabiają coraz więcej i odpowiedzialnie zarządzają tym co mają. Prawdziwe są dla nich następujące przekonania: Pieniądze zarabia się łatwo; Pracuje się mądrze, a tylko czasem ciężko; Porażki to lekcje, Pieniądze to tylko dodatek do prawdziwie szczęśliwego życia; Sam tworzę swoje finansowe życie; Stan moich finansów zależy ode mnie; Bez względu na czynniki zewnętrzne, zawsze znajdę sposób na zarobienie potrzebnych mi pieniędzy; Państwo nie zapewni mi godziwej emerytury, więc sam muszę się o nią zatroszczyć… i wiele innych tzw. prawd, które kształtują ich finansowe życie. Mają też nawyki związane z pieniędzmi. Niezależnie ile zarobili, zawsze część z nich oszczędzają. Oszczędzone pieniądze mądrze inwestują. Robią wszystko by zarabiać jeszcze więcej. Są niezależni finansowo – a raczej zależni, ale tylko od siebie. Zawsze są gotowi na okazje i nawykowo chętnie się spotykają, gdy ktoś im proponuje spotkanie dotyczące pieniędzy. Gdy wpadają im nadwyżki – większość z nich oszczędzają. Są bogaci mentalnie. Są gotowi na wyzwania i trud. Są zaprogramowani na finansowy sukces. Bogactwo – to nie ilość posiadanych pieniędzy – to po prostu ich stan umysłu, wynikający ze sposobów myślenia.

No właśnie – jakie emocje Tobie towarzyszą na myśl o pieniądzach? Jakie wzorce przekazujesz swoim dzieciom? Który z czterech powyższych modeli pasuje do Ciebie najbardziej. Nie pytam Ciebie, który model jest Twoim celem. Odpowiedź jest w Tobie. Z jakiej rodziny pochodzisz? Jakie wzorce powielasz ze swego rodzinnego domu? A dzisiaj? Jaką rodzinę tworzysz? Do którego schematu byś ją porównał? Czego uczysz własne dzieci swoim zachowaniem? Może chcesz to zmienić lub udoskonalić? Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Duplikują zachowania dorosłych. Przekonania dorosłych są dla nich, jak program dla komputera. Komputer nie ocenia oprogramowania – po prostu wykonuje polecenia. Jeśli powtarzasz na okrągło swoje przekonania – dzieci uważają je za naturalne i prawdziwe. Bez znaczenia – czy są korzystne, czy nie korzystne – dla dzieci to cały świat. Jeśli potwierdzasz to jeszcze swoim zachowaniem – masz komplet. Jaki Ty masz komplet? Jak pisze T.Harv Eker w książce pt. „Bogaty albo biedny – po prostu różni mentalnie” – twoja sytuacja finansowa, to owoc Twoich często, nieuświadomionych przekonań. Twoje myśli na temat pieniędzy, prowadzą do uczuć, uczucia do działań, a działania do wyników. Dopóki będziesz skupiał uwagę na wyniku – dopóty będziesz tracić siły i czas. Będziesz jak ogrodnik, który skupia uwagę na nieudanym owocu, zamiast na drzewie i korzeniach. Przekonania są jak korzenie. Skup uwagę na swoich przekonaniach.

Nie pytaj mnie co robić, aby mieć więcej pieniędzy. Ja Ci mogę podpowiedzieć JAK MYŚLEĆ. Nie CO myśleć, ale JAK. Jeśli zmienisz sposób myślenia – odpowiedź na pytanie co robić, aby mieć więcej pieniędzy – przyjdzie sama. Teraz jest blisko Ciebie, ale Twoje przekonania nie pozwalają Ci jej zauważyć. Jeśli Twoje przekonania są dla Ciebie niekorzystne – to zmień je. Jak to zrobić? Zróbmy to na przykładzie. Załóżmy, że ktoś (bo przecież nie Ty 😉 wierzy, że zdanie: „Albo będziesz bogaty, albo uczciwy” jest prawdziwe. Jeśli chce być uczciwym, nigdy nie osiągnie sukcesu finansowego. Jeśli zmieni to przekonanie – wszystko się zmieni. Sprawdźmy: Znasz kogoś kto jest biedny? A znasz kogoś kto jest biedny i nieuczciwy? Znasz kogoś kto jest bogaty? A znasz kogoś kto jest bogaty i uczciwy? No właśnie. Przekonanie rozbite w pył. Każde ograniczające Cię przekonanie możesz zmienić. Każde. Jeśli chcesz – nauczę Cię jak. Jest wiele metod, jednak ograniczone ramy artykułu, nie pozwalają na szersze rozwinięcie tematu zmiany przekonań. Napisz maila – dowiesz się jak. I wcale nie musi to dotyczyć pieniędzy. W każdej sferze swojego życia, możesz podnieść jego standard. Chyba, że nadal chcesz tkwić w poszukiwaniu winnych. Mam jednak nadzieję, że weźmiesz na siebie odpowiedzialność, a co za tym idzie – lepszą jakość życia. Dopiero wtedy nauczysz dzieci, właściwego podejścia do pieniędzy. Chcesz? Pomoże Ci w tym bardzo rozwój osobisty. Zapraszam Cię więc abyś sprawdził ten WARSZTAT.

Jedzenie

Jak sprawić, by jedzenie dla dziecka stało się przyjemnością i prawdziwą ucztą

dzieckojeCo zrobić z dzieckiem, które rzekomo nie chce jeść i głupawo przez dorosłych jest nazywane „niejadkiem” ? Na samym początku – tak dla rozluźnienia, ważna informacja. Nie wierz w nic, co tu piszę. Ty to sprawdź! Ktoś zatroskany mówi: „Moje dziecko je za dużo słodyczy!” Albo: „Moje dziecko niczego innego nie lubi oprócz chleba z pasztetową – Michał ratuj.” Takiego maila dostałem od pewnej mamy – umówmy się, że ma na imię Klara. „Nie jestem ratownikiem, ale wiem jak możesz sobie sama pomóc …” tak zaczynał się mój mail z odpowiedzią. Co było dalej? Zanim się dowiesz, poznaj kilka faktów.

Dietetycy (swoją drogą dość dziwna nazwa profesji, bo sugeruje wyrzeczenia 😉 doskonale potrafią wyliczyć i opisać ile, czego i o jakiej porze, powinniśmy jeść i pić, aby było dla nas zdrowo. Biorą pod uwagę Twój wiek, tryb życia, Twoją wagę i inne bardziej, lub mniej ważne elementy. Można to wyliczyć i zmierzyć. Super – tu niemal pełna zgoda. Przeprowadzono pewien eksperyment. Kilkunastu pięciolatkom, na kilkadziesiąt dni, zorganizowano wyjątkowe przedszkole. Przedszkole, które niczym nie różniło się od zwykłego przedszkola, z jednym małym wyjątkiem. Tym wyjątkiem było jedzenie. Pokazano dzieciom, że za zielonymi drzwiami jest sala, w której na kilkudziesięciu stołach przygotowane było jedzenie. Specjalne „szwedzkie” stoły, na których było wszystko. Były owoce, warzywa, mięsa, sery, wędliny, dżemy, napoje… Praktycznie była tam każda potrawa i to niemal w każdej postaci. Były kanapki z szynką, serem, dżemem, były zupy, ziemniaki, sałatki, kurczaki, kotlety, klopsy, zrazy, bitki. Były tam też potrawy, które znasz tylko z nazw z restauracyjnych menu. Była też cała masa słodyczy. Wyobraź sobie kilkadziesiąt stołów, na których są wszystkie rodzaje potraw, które jadłeś jadłaś w swoim życiu. Są też takie, których smaku jeszcze nie znasz. Są stoły z cytrusami, na których leżą pokrojone w kawałki ananasa, kiwi, arbuzów i innych mało znanych Ci owoców. Na sam widok aż ślinka cieknie, gdy tylko wyobrażasz sobie jak to smakuje. Mniammm… Każde z dzieci może w dowolnej chwili otworzyć zielone drzwi, podejść do wybranego stołu i schrupać to, na co ma ochotę. Wszystko pod okiem dorosłych. Może wszystko. Może jeść i pić do woli. Wszystko w dowolnej ilości. Badanie trwało niemal dwa miesiące. Co potem się działo?

Dzieci jadły różnie. Niektóre bardzo dużo, a niektóre prawie nie jadły. Jednak po dwóch miesiącach badania, wyniki były zaskakujące i wręcz szokujące. Okazało się, że przez kilka pierwszych dni, niektóre z dzieci opychały się słodyczami. Dostały zatwardzenia, ale wszystko było pod kontrolą. Niektóre jadły bardzo mało. Inne jeszcze jadły przypadkowo. Inne przenosiły resztki przyzwyczajeń ze swojego domu. Coraz mniej. Mija szósty tydzień badania. Od ósmego tygodnia, wszystkie dzieci jedzą już regularnie i różnorodnie. Jedzą pięć, sześć razy dziennie. Jedzą mało słodyczy, ale sporo owoców. Jedzą trochę dziwnie, bo jedzenie ich cieszy. Mają dobre emocje skojarzone z jedzeniem. Jedzenie, to już nie przerwa w zabawie, lecz jej ciąg dalszy. Jedzą z ochotą i co ciekawe, z głową. Tak, z głową, bo to ich biologia i natura wyregulowała codzienne menu. Jedzą i piją dokładnie to, czego potrzebują, dokładnie w takich ilościach jak trzeba. Naukowcy, badając pod każdym względem naturalnie wyregulowane menu, sami nie mogli wyjść z podziwu. Było to menu jeszcze lepsze, niż dotychczas wyliczono jako to najzdrowsze. Jeszcze właściwsza ilość i proporcja witamin, kalorii, energii, temperatura, konsystencja itd. Totalna biologia. Natura sama to reguluje. Niektóre z dzieci wyjadają tylko pomidora z kanapek. Extra! Natura im podpowiada doskonale. Pyszny chlebuś i owszem, ale wtedy gdy poczuję jego pyszność i najdzie mnie na niego ochota. Wtedy go zjem. Teraz marchewka – bo teraz chcę. Geniusz natury reguluje cały metabolizm. Metabolizm rozumiany już na poziomie wyborów. Badanie przeprowadzono jeszcze w XX wieku. Czego uczy nas to badanie i jego wyniki? Jakie wnioski można i warto wyciągać? Jeśli Twoje dziecko, Twoim zdaniem je za mało, za dużo, zbyt monotematycznie – może być kilka przyczyn i powodów. Skupmy się na kilku z nich:

Emocje. Jeśli z jedzeniem, kojarzą się mało korzystne emocje – zmień to. Jeśli posiłek to przymus dla dziecka, to odpowiedz sobie na pytanie: Jeśli masz wybór, to co wolisz robić? To co chcesz, czy to co musisz? Są ludzie, którzy potrafili zrobić z jedzenia festiwal negatywnych emocji. Potrafili powklejać dziecku chore emocje, typu poczucie winy, mówiąc im: zjedz teraz za mamusię, a teraz za tatusia. Chcieli dobrze. Widzieli, że to działało. Dziecko jadło o dwie łyżeczki papki więcej. Mylnie myśleli, że skoro mieli nakarmić dziecko, to czemu nie karmić go jeszcze bzdurnymi strategiami. Pamiętali o jedzeniu, a zapomnieli o najważniejszym. Nie pamiętali o dziecku. O ich emocjach i tym, że jedzenie z towarzystwem złych emocji, może nieświadomie sprawić im w przyszłości kuku. Pamiętaj – dbaj, aby posiłkowi towarzyszyły fajne emocje, śmiech, zabawa, radość. Aby dziecko autentycznie kojarzyło jedzenie z pozytywnymi emocjami, sprawdź jakie towarzyszą Tobie, przy jedzeniu. Mój kolega Arek podpowiada mi, że ze swoją córką Amelką wspólnie przygotowuje posiłki, angażując ją przy tym i rozwijając. Świetny pomysł. Dziecko bardzo łatwo kopiuje stany emocjonalne, bo uczy się przede wszystkim, przez naśladownictwo.

Przestrzeń też jest bardzo ważna. Masz takie miejsca w domu, w mieście, w kraju, na świecie, które z automatu przywołują jakieś emocje? Pewnie masz. Wchodzisz do ulubionej restauracji i automatycznie czujesz się super. Wjeżdżasz do jakiegoś miasta i przypominasz sobie coś ekscytującego. Coś co poznasz natychmiast. Miejsce w którym dziecko je, też jest ważne. Nie tyle miejsce, ile emocje jakie się z tym miejscem kojarzą. Jeśli dotychczas, ktoś krzyczał i produkował niekorzystne emocje nad głową dziecka w miejscu, w którym je – zmień to miejsce. Nasz mózg, na nieświadomych poziomach wiąże przestrzeń z emocjami. Tak to działa i tyle. Przesuń stolik i krzesełko dziecka, albo odwróć z północy na południe. Zadbaj aby przestrzeń była nowa. Zmiana będzie nie do poznania.

Słodycze. Co ze słodyczami? Chcesz, aby Twoje dziecko zmieniło swój stosunek do słodyczy? Może Ty też chcesz coś zmienić w sobie? Zrób ucztę. Kup całą masę słodyczy. Różnych czekolad, ciasteczek, cukierków i innych frykasów. Zrób zakupy razem z dzieckiem. Niech samo wybierze. Wiem, możesz przekroczyć limit wydatków. Uwierz sobie, że naprawdę warto. Tego dnia będą jedzone tylko słodycze. I następnego dnia też. Sprawdź co będzie potem. Nie wierz mi na słowo. Sprawdź 😉

Energia też jest ważna. Jeśli Twoje dziecko jest monotematyczne w jedzeniu – to super. Atawizmy, czyli pierwotne instynkty, podpowiadają mu, że jedzenie jest przede wszystkim źródłem energii. Tyle i nic więcej. Zaufaj naturze. Zaufaj pragnieniom. Pragnieniom dziecka. Nie wierz w nic co tutaj czytasz. Ty to najzwyczajniej sprawdź. Jak sądzisz? Co napisałem Klarze w dalszej części maila?

Szkoła

szkola1Jesteś albo rodzicem, albo uczniem, albo nauczycielem. Jeśli nie – to zapewne znasz jakiegoś ucznia, rodzica lub nauczyciela. Jeżeli uczeń dostał jedynkę, to kto tak naprawdę dostał jedynkę? Uczeń? Rodzic? Może nauczyciel? Wyobraź sobie, że jest na świecie taki kraj, w którym odwrócono pewne zasady w uczeniu dzieci. Wszystkie oceny, które dostają uczniowie – to de facto oceny nauczycieli i rodziców. Od nich zależy wysokość pensji nauczyciela i wysokość emerytury rodziców. Dlaczego? Bo do nich należy takie zmotywowanie ucznia do zdobywania nowych umiejętności, aby uczeń chciał, pragnął, nie mógł się doczekać, dążył, parł do umiejętności i wiedzy. Sprawdziany odbywają się bez wiedzy ucznia. Uczeń nie wie w którym momencie jest sprawdzany. Uczeń nie ma ocen. Oceny ma rodzic i nauczyciel. Uczniowi odpada stres, strach i inne niekorzystne emocje z którymi kojarzy się „normalna” szkoła. Zatem uczeń nie ponosi żadnych konsekwencji swojego działania lub jego braku? Wygląda to tak: Zadaniem nauczyciela i rodziców, jest wykreowanie w dziecku, chęci do zdobywania nowych umiejętności. Dzieci nie porównuje się do siebie wzajemnie – sprawdza się tylko jakie postępy poczynił dany uczeń. Kacpra nie porównuje z Witkiem – tylko Kacpra w grudniu porównuje się z Kacprem w czerwcu. Jaki to kraj? Niestety nie Polska. Swoją drogą, nie ciekawi Cię, dlaczego dzieci sortuje się do klas wg wieku? Jest przecież mnóstwo innych, bardziej sensownych kryteriów.

szkola2Uczymy się budowy pantofelka i innych niepotrzebnych rzeczy, aby …. nie wiem po co. Składam tu ukłony w kierunku wyjątkowych nauczycieli. Tak – jest ich niewielu. Potrafią zadbać o to – niezależnie jakiego przedmiotu uczą – że staje się on naszym ulubionym przedmiotem. Pamiętasz swój ulubiony przedmiot? Zastanów się dobrze, bo najprawdopodobniej ktoś Cię zainspirował na tyle, że spodobało Ci się. Kreatywne przedmioty typu plastyka, muzyka, zajęcia ruchowe, czy wychowanie fizyczne – często traktowane są po macoszemu i zostawiane na końcu. Gdy masz wybór – to co wolisz robić? To co chcesz? Czy to co musisz? Większość uczniów chodzi do szkoły, bo musi. Czy to nie tragiczne? Potem przekłada się to na dorosłe życie i znowu większość chodzi do pracy, nie dlatego że chce – tylko dlatego że musi. Ludzie potrafią nawet powiedzieć – no cóż – takie jest życie i nic na to nie poradzisz. Zgadzam się – jeśli tak myślisz – to pewnie właśnie takie życie jest, ale Twoje. Zwolnij i pomyśl przez chwilę. W co byś wierzył, gdybyś patrzył na swoją przeszłość w inny sposób niż teraz, gdybyś nadawał jej inne znaczenie? To proste – wierzyłbyś w coś innego niż teraz. To Ty nadajesz znaczenia. W zależności jakie – takie masz życie. Wiesz, że uczenie zachowań, przez dawanie przykładu w działaniu, to nie jest najlepszy sposób? To jedyny sposób. Jedyny prawdziwie skuteczny. Jest wiele innych, ale ….. sprawdź. Wiem, wiem – nie zgadzasz się. Nie wierz w żadne słowo które tu czytasz – tak jest wygodnie, bezpiecznie i stabilnie. Jeśli pragniesz stabilizacji i spokoju, to nie czytaj Sztaudyngera. Bo on potrafił za pomocą kilku słów napisać wiele. Wiesz co pisał o stabilizacji? „Stabilizacja motylka, to szpilka”

albert